NA NIEPOGODĘ ....w oczekiwaniu na słońce.

Wszyscy tęsknimy za słońcem, którego ostatnio u nas jak na przysłowiowe lekarstwo. Sposobów na to jest dużo. Pierwszy, za którym już jestem na "TAK", to spakować się 
i polecieć tam, gdzie słońce zachodzi  na krótką noc. 
Może wyciągnę zdjęcia, na których błękitne niebo przeplata się z promieniami miłości płynące prosto z serca :) To moje jedne z najnowszych zdjęć ślubnych
zrobionych w słoneczne dni.
Tak więc w oczekiwaniu na słońce...





    I na koniec promienie słońca zatrzymane w obrączkach Kasi i Andrzeja.


HISZPAŃSKIE KLIMATY...jak zwykle wyjazd tak na chwilę

Tak, wiem. Nic mnie nie usprawiedliwia w sprawie opóźnienia relacji z krótkiego pobytu w Hiszpanii. Krótki ale jak intensywny. Tak zapełniony gościnnością Adama i Carlosa, że zegar biologiczny jeszcze nie wrócił do siebie i poznałem uczucie jakie towarzyszy przy zmianach czasowych.
Może jednak od początku :) Wykorzystując wolny weekend spakowałem się w plecak, zabierając niezbędne rzeczy. Spodnie, koszulka, szczoteczka, bielizna. Nic więcej, przecież potrzebowałem miejsce na priorytetowe rzeczy. Aparat, obiektyw, obiektyw, obiektyw, baterie - same podstawy. Same podstawy, przecież jechałem na zasłużony urlop.
Madryt nie jest mi obcy. Powspominałem stare dzieje, rozpoznawałem miejsca, które moje oczy już widziały.
Po trzech dniach spotkałem Jacka, kolegę z Warszawy....no to jedziemy na południe Hiszpanii. Zobaczyć coś poza murami miasta, poczuć przestrzeń.

Dużo czasu i tym razem też nie ma. Jednak choć tak na chwilę zamoczyć nogi w Oceanie. To chyba był cel. Tak ustalmy, że tak właśnie było. Co było środkiem?
Dotarliśmy, co za radość. W końcu jechaliśmy prawie dwa dni. Takie zwykłe perypetie. 

Plaża przepełniona słońcem, ciepłym wiatrem, przestrzenią po daleki horyzont z muszelkami w niezliczonej ilości jak gwiazdy na niebie.

Jak być na spontanicznej wyprawie to i jak nie spać w prawdziwym hiszpańskim hostelu. Widok z okna był bezcenny, tego się nie zapomina :)

Warto zaznaczyć, że nasze pierwsze spotkanie z plażą było w godzinach porannych. Później było już inaczej. Nie tylko muszle były niezliczone...

Wszystko było dobrze. Nurtował mnie jednak fakt, że jakieś 150 km dalej jest Gibraltar. Być tak blisko...i żałować, że się tam nie było. To nie dla mnie. 
Chcę przekonać się, czy warto.

Jak Gibraltar to i słynne małpy. Zastanawiałem się, czy je spotkam. 
Zupełnie niepotrzebnie... :)

Odważnie powiem. Nie polecam tego miejsca na świecie. Gibraltar nie jest wart tracenia czasu. Wolę pojechać nad Solinę.
Czas wracać do hostelu. Na pocieszenie ostatnie 30km przemierzyliśmy transportem wodnym. Bilet tylko 2 Euro, tyle samo co za autobus miejski. Widok bezcenny i ciągle przy oknie...otwartym.

Przy zachodzącym słońcu można by było zakończyć moją historię pobytu. Jednak nie może być tak abym ja podczas jakiegoś wyjazdu, nie zrobił zdjęć młodej parze. Tym razem było coś więcej. Miałem możliwość uczestniczyć w całej ceremonii ślubnej. Coś pięknego, zazdroszczę tych emocji jakie towarzyszą kulturze hiszpańskiej. Przesyt kolorów, muzyka płynąca prosto z gorącego serca...



Uczciwie przyznaję, że to mój najdłuższy post na moim blogu.
Wytrwałym dziękuję za poświęcony czas :)


KASIA&TOMEK. Sesja w Pradze.

Decyzja zapadła. Plener Ślubny robimy w Pradze.
Historia warta opisania od samego początku. Nazwijmy to prologiem sesji.
Wyjechaliśmy w środowy, słoneczny dzień. Po drodze w okolicach Kudowy zatrzymaliśmy się przy polu-niebieskim po horyzont. 
Całe przepełnione kwiatami, których nazwy nie znaliśmy.

Idea jest. Czy to nie jest dobry pomysł na zrobienie bukietu do sesji? Zrywamy, układamy, wiążemy i jedziemy dalej.
Z każdą minutą, kilometrem robi się ciemniej, choć jest godzina 18. Nad nami nisko zawieszone chmury. Czujemy siłę natury.


W samochodzie cisza...
Do Pragi dojeżdżamy ok 21:30. Nad nami niebo i zachód jaki ogląda się na fotografiach w gazetach.
Przywitały nas niesamowite barwy na niebie. W tym przypadku to kolory nadziei.

Jutro będzie pogoda. Musi być...i była :)
Było słońce, radość, energia. Była Miłość. Tak było...



Chciałbym pokazać więcej i jeszcze raz więcej. Jednak nie mogę na ten czas...Muszę zostawić troszkę na oficjalne przekazanie zdjęć dla Kasi i Tomka. 
A tak na marginesie, będąc nadal w tematyce sesji w Pradze, to fajne było uczucie, kiedy na moście Karola o godzinie piątej rano można było spotkać inną parę młodą, która przybyła na zdjęcia.  Poznaliśmy  parę młodą z Azji. Oni też przyjechali na zdjęcia. Czy można było przejść koło tego obojętnie? Jasne, że nie :)

Dzisiaj mamy 4 lipca. To miesiąc po Waszym ślubie. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Was. 
4 lipca, dzień małej niespodzianki...


Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy